Ślub w plenerze pod Krakowem | Kasia i Szymon

Słowem wstępu.

Ślub w plenerze Kasi i Szymona to moje ulubione wydarzenie ubiegłego sezonu. Cały ten czas który z nimi spędziłam tego dnia był dla mnie jak Dzień Dziecka czy Mikołajki. Dlaczego? Po pierwsze klienci którzy ufają Ci w absolutnych 100 % to absolutny skarb. Podczas mojej pracy miałam wolną rękę, czułam ich luz i spokój, to że są pod dobrą opieką i zatrudniona fotografka wie co robi. Po drugie w ich towarzystwie czułam się jakbyśmy się znali sto lat. Kasia to kobieta – rakieta, z nieodłącznym uśmiechem na twarzy, lekko zwariowana z zadziornymi lokami. Szymon bardziej stonowany, dowcipny i z większym spokojem. Oboje są jak puzzle, totalnie się uzupełniają, mają identyczne podejście do świata i spraw organizacyjnych. Atmosfera jaka ich otaczała była ciepła i serdeczna.

Ślub w plenerze

Miejscem ich plenerowego ślubu był ogród w hotelu Poziom 511 w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Nowoczesny obiekt położony jest na lekkim uboczu, z dala od zgiełku ulic, a otaczają go zachwycające formacje skalne, zieleń i drzewa. Kiedy przyjechałam zobaczyłam miejsce w którym miała odbyć się ceremonia i totalnie przepadłam! Czarne świecie, złote świeczniki, ogrom kwiatów, vintage sofa, masywny stół i czarne formacje uzupełniające tło. Byłam zachwycona! Na kilka chwil odwiedziłam ich w pokojach przed ceremonią sfotografować kilka detali i zrobić im portrety. Potem first look i jedziemy dalej! Do ślubu Kasię dumnie i z radością, prowadził tata. Po przysiędze Para Młoda rzuciła się sobie w ramiona z ogromną radością. Po ceremonii goście weselni obrzucili świeżo upieczone małżeństwo płatkami czerwonych róż.

Wesele w hotelu Poziom 511

Po plenerowym ślubie i życzeniach wszyscy goście udali się na przyjęcie weselne. Sala wyglądała obłędnie! Czarne obrusy, fioletowo – różowe kwiaty, nietuzinkowe ozdoby, świece i pawie pióra czyli niestandardowe dekoracje z pełnym zaufaniem do florystów i obsługi. Po obiedzie rozpoczęliśmy zabawę weselną, a piosenką która pierwsza zagrała z głośników było Hey Ya! zespołu Outcast. Czy może być lepiej? Otóż może! Krzysiu z Weselnie, który był dj na tej imprezie zadbał o każde gusta muzyczne dzięki czemu wszyscy bawili się wyśmienicie. Dodatkowo jego stanowisko i oświetlenie dopełniało wystrój sali, co było olbrzymim plusem. W przerwie między zabawą wyskoczyliśmy na szybkie zdjęcia grupowe z gośćmi, a potem zrobiłam kilka plenerowych zdjęć Kasi i Szymonowi. Na zewnątrz na gości czekały klimatyczne strefy chillowe z poduszkami, leżakami i niesamowitymi akcentami pasującymi do całego motywu przyjęcia. Każdy mógł się zrelaksować, porozmawiać przy lampce wina i odpocząć.

Główne zdjęcie z tego wpisu zna każdy, kto obserwuje moje prace w sieci (jest nawet na głównej tej strony). Absolutnie je uwielbiam, widzę na nim ogromną radość, miłość, nutkę szaleństwa, wolność i chęć przeżycia dnia ślubu wedle swoich przekonań i wizji. Pamiętajcie o tym, Wasz ślub nie jest dla gości (jak mówi powszechne przekonanie), a dla Was samych. Nie sprostacie oczekiwaniom kilkudziesięciu osób, każdy lubi co innego, ma inne wymagania kulinarne i bawi się przy innej muzyce. Tańcz jak chcesz, do krojenia tortu może lecieć w tle Rammstein (jak u Kasi i Szymona), miej pierwszy taniec lub odpuść go. To Wasz dzień i powinniście go przeżyć po swojemu!

Tagi:

Udostępnij:

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookies w Twojej przeglądarce.